Trzeci sezon tylko potwierdził tezę, że SoA jest zwykła organizacją przestępczą z motocyklowym sznytem. Gdyby bohaterzy nie chodzili w kamizelkach i nie dosiadali motocykli, tylko np. poruszali się samochodami, z całą pewnością nie oglądałbym tego serialu. Jego magnesem jest właśnie motocyklowy świat. Ale ten magnes straci siłę przyciągania, jeśli będzie się nadal ograniczał do Charming i samonakręcającego się fatum, rodem z "Oszukać przeznaczenie". Chłopaki wg mnie mogą spokojnie pozbyć się H-D, bo jeżdżą na nich z domu do klubu i z klubu na akcję, oddaloną najczęściej kilka mil od gniazda. W sumie ani razu nie brali udziału w jakimś kultowym zlocie typu Daytona, czy Sturgis. Trochę nawinęli mil w Irlandii i to wszystko. Raz pokazali się na grill-party u Majów. W każdym odcinku mord i zacieranie śladów. Zdaję sobie sprawę z tego, że taka jest specyfika MC made in USA, ale czegoś mi brak. Choćby takiego banału, jak mycie sprzętów po piaszczystej drodze i kurzu, jak wymiany oleju. Że o weekendowym wypadzie nie wspomnę.
