TEMAT: "Kącik poezji bez finezji"

Bodzio ja odpagam i szcun dla talentu. Myślę że powodów do nabicia się będzie co niemiara a karniaczków sam dopilnuję.

Bodzio no to pojechałeś po całości
a ja w swojej wielkie złości
nie daruję ci tego
mój drogi kolego
i dlatego ....
wypijemy razem z tak kufla wielkiego,
tyle razy i na niejedną nóżkę
tak że trudno nam będzie znaleźć własne łóżka.


Uff ze dwie godziny nad tym myślałem. :piwo:

Bodziu , jesteś wielki. I mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli wszyscy przyjemność się z Tobą spotkać i wysłuchać Twojej twórczości na żywo :woohoo:

Kurna rzeczywiście jakoś tak pochmurno piszesz a tu trzeba się cieszyć że każdy kolejny dzień przybliża nas do rozpoczęcia sezonu.

Night ,sam tego chciałeś ,to masz : ;)

Jak napisał Marek73 teraz będzie "pitu pitu"

Blisko tysiąca, wejść do "kącika"
Czas na kolejne klawiatur bzdury
Natchnienia źródło się nie zamyka
Wybaczcie ,że walne dziś z grubej rury .





" No to cyk"

Najpierw kieliszek wlał się do gardła
Za nim łyk coli poleciał,
Następnie instynkt ogarnął brak jadła,
W żołądku pożar rozniecał.

Wszystko do koła zaczyna być piękne
Życie też jakby biegło z góry.
Płuca ślą sms-a do mózgu :
Ciężko nam będzie się bawić bez chmury

Zarzucam wartko następny kielonek,
Zakąsić ogórkiem warto,
Słony był jak morski dzionek,
Albo makreli karton.

Drapanie przełyku lekko ogarnia
Rozgrzewa powoli jelita,
Umysł już jakby bardziej otwarty,
O następną kolejkę się pyta.

Ponownie papieros do ust przytykam
Zaciągam do końca oddechu
I jeszcze jeden kieliszek połykam,
Durnowatego doznaję uśmiechu

Wędruje dymek przez gardło do płuc
Rozkosznie się w nich rozprężając
Wrażenie odlotu chcę w sobie wzmóc
Kolejne "machy' w siebie wchłaniając

Teraz na ostre mnie wzięło jedzenie,
Sięgam po ostrą paprykę,
Do kolejnego to pobudzenie,
Już wlewam wartkim strumykiem.

Patrzę na gwiazdy i dwa księżyce,
Plany snuję szerokie, odważne,
I jeszcze jednego w przełyk przemycę,
Nie wiem czy to rozważne?

Świat dziwnie wiruje dokoła,
Wiatr trąca spoconym kołnierzem,
Czy jestem już stara pierdoła,
Coś szybko dzisiaj mnie "bierze"?

Flaszki się tłuką z półek spadają,
Nic już się z owych wykręcić nie da,
Dziwne głosy w łeb się wbijają :
"Do domu iść trzeba ,do domu iść trzeba !"

Wracam więc wartko sporym zygzakiem,
Pędzony instynktu okruchem
Przystając co chwilę pod jakimś krzakiem,
Oddając mocz znanym odruchem.

Odpływam prze mile napełniony dumą
Pijacka czkawka mi nie przeszkadza
Już ciało stało się wielką gumą
Mieszanka w żołądku wyraźnie przeszkadza

I poleciało śniadanie z obiadem
Kolacja też się na lot załapała
Chodnik zaznaczam niesmacznym śladem
Ledwo się toczę, duma zemdlała.

A rano trzepanie kręci zwłokami
sklejone gały nie chcą zadziałać
Tak to już jest z wieczorami
Gdy mocno pragniemy robala zalać.

Nie szukaj morału w tym słów potoku
Ani przepisu na ludzkie rozterki
Doczekasz się wżyciu tylko wyroku
Napij się mleka ! To będziesz wielki !

Ja bardzo lubie zapach z motocyklowych wydechów. A przy okazji Do Częstochowy w przyszłym roku to nas pewnie zawita więcej?