Koledzy jestem po płukance Seafoamem. Powiem szczerze podszedłem do tego dość sceptycznie, ale do rzeczy tak jak napisał Wykrzyknik zalałem zbiornik paliwem do tego dolałem jakieś 2/5 płynu, potem rozgrzanie silnika (serce mnie bolało jak słyszałem ten przerywany klank) ale nic filtr out i się zaczęło ogień w gaźniku i psikawa w dłoń i jazda. Obroty ok 3000 i niebieski dym z rur. Tak posiskałem, aż dostałem skurczu w paluchu ;) . Jak dzikus i ja ochłonęliśmy wywaliłem tylny tłumik i wpompowałem resztki płynu w cylinder. Na koniec szmatka w otwór i buziak na dobranoc. Rano dokończyłem dzieła, pozostała część seafoam do oleju, tłumik na swoje miejsce, stacyjka w pozycję ON, starter i .... zonk :ohmy:
tylny cylinder martwy!!! pojedyncze strzały!!! jeszcze gorzej niż przed całą operacją. Byłem załamany, szukałem siekiery aby dokończyć dzieła :angry:
Po chwili namysłu wywaliłem zbiornik i wykręciłem świece, czarne jak smoła, poleciałem po nówki sztuki, przyleciałem zdychany, sprawdziłem czy są ostatnie iskierki nadziei na świecach, waliło po oczach aż miło. Poukładałem wszystko na swoje miejsce przeleciałem szmatką zbiornik, wydechy i cylindry i z duszą na ramieniu odpaliłem sprzęta. YES :yee: :yee: :yee: :yee: :yee: :yee: :yee: :yee: , YES, YES, YES zagadał z dwóch garów powoli wkręcał się na obroty na ssaniu. Pokręciłem trochę manetą bez strzałów bez zacięć padłem na kolana w dziękczynnych modłach, potem szybko kask rękawice i strzała na trasę. Powiem Wam zrobiłem około 30-40 km i były to najpiękniejsze kilometry w moim życiu. Ten motocykl nie chodził nigdy tak równo po prostu rewelacja.
WYKRZYKNIK :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: :dzieki: