No dobra, Tuborg zimowany za każdym razem w komfortowych warunkach zaczyna padać, po niecałych 4 latach. Zatem czas na kupno nowego akumulatora. Zanim zdradzę co kupiłem to pozwolę sobie na krótkie podsumowanie. Wszystkie posiadane akumulatory, użytkowane były w podobny sposób, czyli w sezonie z reguły wkoło komina i kilka dłuższych tras. W przypadku planowanych przestojów ponad dwóch tygodni, zapobiegawczo zapodawałem regularne „stałe” ładowane, a raczej podtrzymanie. Poza sezonem, leżakowane w ciepełku i regularnie ładowane. W garażu jedynie ładowarki procesorowe, zatem chyba nie można lepiej zadbać o baterie. Ostatnie zmienne: odprężnik działa bez zarzutu, a ładowanie w moto na poziomie: 13,2-13,7V. Oczywiście wszystkie nowo nabyte akumulatory były sucho ładowane przy zakupie.
Czas na kontynuację suchych faktów:
2006-2015 z wąsem – Yuasa (made in Japan-zdobyczna wraz z moto) nie wiem czy wciąż dostępna i w jakiej cenie, coś widziałem koło 800PLN… Podany prąd rozruchowy to o ile pamiętam 280A. Super bateria! Ale ta cena… No dobra, nie wiem czy to było fabryczne aku, tak zapewniał sprzedawca.
2015-2018 bez wąsa (2,5 roku) – Yuasa (made in „nie było napisane” zatem Taiwan) – kosztuje coś koło 400PLN. Prąd rozruchowy niby 280A, ale niemal od początku musiałem rozruch „wspomagać ręczną korbą”
2018-2022 bez wąsa (<4 lata) – TUBORG (made in Poland) – kosztuje coś koło 350PLN. Trochę cięższy, większy prąd rozruchu, deklarowane coś koło 310A. Na początku kręciło całą planetą wokół moto i z pewnością nie powodowało mocnego przygasania reflektora. Ogólnie polecam pod kątem koszt/uzysk.
2022-?
Jako, że mi się „nudzi” i jestem żądny nowych "wyzwań"
więc postanowiłem zakupić coś innego, nowego. Wybór padł na VARTĘ za 249PLN.
Po testach nowego nabytku dam znać co i jak, ale to pewnie za jakiś czas.