Własciwie Plecaczek Spidera, napisała jaka tragedia dotknęła naszego kolegę, pomimo wszystkiego obiecałem mu że napiszę parę słów od siebie. Będąc dzisiaj w drodze (Stargard Szczeciński=>Bydgoszcz=>Lipno=>Toruń=>Bydgoszcz=>Małe Rudy - kurna dobre 600 km) miałem okazję z wieloma z Was trochę pogawędzić. Około 19.00 będąc w Toruniu zadzwonił do mnie Spider. Chłop opowiedział mi w jakiej sytuacji znajdują się ludzie w Sandomierzu i w jaki sposób sam walczy o swój dobytek. Powiem jedno - Pany to jest k... tragedia, tragedia jakiej nie życzę nikomu. Chłop siedzi w domu na piętrze (parter pod wodą) i jedynym rarytasem są konserwy a od niedawna ciepła kawa. O tej kawie tak mi się rozpowiadał jakby to jakiś luksus był. Łza się kręci w oku koledzy. Cieszy się jak dziecko że Gwiazdka w suchym na czas wywieziona. W tej uciesze słychać było mimo wszystkiego nutę przygnębienia tego czego ocalić się niedało. I ta jego prośba:"Tom, wiesz ja nie zdąże z tą wpłatą do Spały" - w dupie z tą wpłatą pomyślałem sobie, zdając sobie sprawę z tego że chłop od trzech dni siedzi na pięterku licząc tysiące jakie mu przed oczami się topią. Koledzy mam prośbę - zróbmy zrzutę i fudnijmy Spiderowi i jego przyszłej małżonce Spałę. Tylu nas jest każdy po 5 zł a będzię akurat. Nie ślijcie na konto, ponieważ nie o to tu chodzi. Ja mogę zapłacić a złożymy się wszyscy razem w Spale! Co Wy na to???