Sytuacja miała miejsce przed chwilą.
Wracam sobie z pracy, dwupasmówką, lecę ok 80-90 km/h lewym pasem, a tu z lewej strony przede mną, co prawda dość kawałek wyjeżdża polonez. Strzał w prawe lusterko, z tyłu wolne, prawy migacz i zjeżdżam na prawy pas. Przede mną auto wbija się na lewy pas (przed tego poldka) a przed nim jeszcze jeden samochód STOI i miga sobie w prawo.
No i tu się objawiło coś, do czego muszę się przyczepić w moim motorku - słaba dozowalność przedniego hamulca. Między lekkim spowalnianiem a blokadą przodu jest baaaardzo mała tolerancja.
Naciskam na hamulec, przód się zablokował, opona piszczy, natychmiast wygięło mi kierowicę i motor leci na lewy bok. A na budziku jeszcze sporo mil/h.
Odpuściłem hamulec i motor się wyprostował. Tym razem udało mi się trafić żeby nie zablokować przodu i wyhamowałem płynnie. Puls mi nie podskoczył nawet o 1, nie zrobiło mi się gorąco i nie skoczyło ciśnienie.
Wnioski - uważać, uważać i jeszcze raz uważać! Nie tracić zimnej krwi nawet w podbramkowych sytuacjach. Zainwestować w przewody hamulcowe w oplocie - ponoć pomaga i hamulce stają się bardziej wyczuwalne (ktoś potwierdzi? zaprzeczy?).
Pzdr